Coraz częściej świat przypomina jednolitą kulturowo masę. Najłatwiej jest udawać, że wszyscy są tacy sami, a globalizacja to jedyna opcja. Taki punkt widzenia ma zalety, czasem jednak tęskni się za różnorodnością, która wcale nie musi powodować konfliktów. Nie trzeba wcale wyjechać daleko, aby ją znaleźć. Na przykład Bieszczady, położone blisko granicy i mające bogatą historię, to teren przenikania się wielu kultur. Wciąż można tam zobaczyć zabytki sakralne związane z różnymi religiami. Można usłyszeć różne języki lub przynajmniej akcenty. To pozwala przypomnieć sobie, że zanim ludzie zaczęli upraszczać rzeczywistość, sprowadzając wszystko do jednego kulturowego mianownika komercji i technologii, było inaczej. Czasem warto brać to pod uwagę i jeździć w miejsca różnorodne. Od innych narodów można się wiele nauczyć, a w miejscach takich jak Bieszczady, gdzie ludzie różnych kultur żyją obok siebie, człowiek dowiaduje się, jak można porozumieć się z kimś bardzo odmiennym. Taka kulturowa turystyka wzbogaca bardziej niż spędzanie czasu w kurortach, gdzie ma się do czynienia jedynie z obsługą lub ludźmi podobnymi do siebie, mówiącymi tym samym językiem i zamożnymi w podobnym stopniu. Łatwo zapomnieć o trudnej historii i o złożoności świata, nie jest to jednak metoda, która pozwala żyć głęboko.
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Leave a Reply